W hołdzie Trójcy Świętej
Po uroczystościach Wniebowstąpienia Pańskiego i Zesłania Ducha Świętego stajemy wobec największej i najtrudniejszej tajemnicy naszej wiary. Przypomina nam ona, że życie w niebie będzie wspólnotą zbawionych z Trójcą Świętą: Ojcem, Synem i Duchem Świętym.
Przez objawienie prawdy o Trójcy Świętej Bóg dopuścił nas do najgłębszej tajemnicy swego życia wewnętrznego. Samo wyrażenie „Trójca Święta” zawdzięczamy Tertulianowi, wybitnemu pisarzowi i apologecie łacińskiemu rodem z Kartaginy.
Tajemnica, czyli wiedza niewiedzy
O Trójcy Świętej wiemy z Objawienia, dzięki posłannictwu Osób Bożych: Ojciec posłał Syna, który odkupił świat i posłał Ducha Świętego. To znaczy, że Bóg Ojciec udziela się nam przez Jezusa Chrystusa w Duchu Świętym. Na tym polega jedność Ojca, Syna i Ducha Świętego, przy zachowaniu ich odrębności.
Na kartach Starego Testamentu akcentowana była przede wszystkim jedność i jedyność Boga, co było uzasadnione, ponieważ ludy sąsiadujące z Izraelem wyznawały politeizm, czyli wielobóstwo. Dopiero Ewangelie wymieniają Trzy Osoby Boże i ukazują jedność Trójcy Świętej, podczas zwiastowania, chrztu w Jordanie czy rozesłania apostołów. W pismach św. Jana Ewangelisty opisane są relacje pomiędzy Osobami Bożymi, a w Listach św. Pawła pojawiają się formuły trynitarne, które dowodzą, że już u początków chrześcijaństwa wiara w Trójcę Świętą nie budziła wątpliwości. Wystarczy sięgnąć do Pawłowych pouczeń, napomnień, pozdrowień czy błogosławieństw.
To prawda, przeżywamy olbrzymią trudność, aby ogarnąć ową tajemnicę swoim ograniczonym umysłem. I nie ma w tym nic dziwnego, bo przecież tajemnica jest czymś, co przynależy do istoty religii. Gdyby nie tajemnice wiary, które próbujemy nieudolnie zgłębiać – a zaledwie ich dotykamy – moglibyśmy nawet powątpiewać w Boskie pochodzenie chrześcijaństwa. Odczucie tajemnicy przynależy bowiem do istoty religijności. Jest swoistą intuicją człowieka żyjącego wiarą, który ma świadomość obcowania z rzeczywistością niewyrażalną, wykraczającą poza ludzkie pojęcia i doświadczenia. Tylko wtedy, gdy jest on gotów stanąć z pokorą – a najlepiej uklęknąć! – wobec tej rzeczywistości, ma szansę ją przyjąć, przeżyć i, choćby częściowo, zrozumieć. Skoro taki tęgi umysł, jakim był św. Tomasz z Akwinu, głosił, że nasza znajomość Boga jest właściwie wiedzą niewiedzy, wypada pogodzić się z faktem, że Bóg w Trójcy Jedyny jest niepojęty.
Jaki Ojciec, taki Syn i taki Duch
Od pierwszych wieków podczas soborów powszechnych zmagano się z herezjami, które zafałszowywały prawdę o Trójcy Świętej: tryteizm głosił istnienie trzech bóstw, subordynacjanizm – podporządkowywał Bogu Ojcu za-równo Syna, jak i Ducha Świętego, a modalizm uznawał Trójcę za… jedną Osobę działająca na trzy sposoby. Na soborze nicejskim (325 r.) stwierdzono więc, że Jezus Chrystus jest Bogiem z Boga, zrodzonym, a nie stworzonym, współistotnym Ojcu. Sobór konstantynopolitański (381 r.) ogłosił, że Duch Święty od Ojca pochodzi i wraz z Ojcem oraz Synem odbiera uwielbienie i chwałę. Szkoda, że nie podjęto wówczas problemu pochodzenia Ducha Świętego także od Syna, bo formuła „Filioque” stała się doktrynalną przyczyną wielkiej schizmy wschodniej. Do tej pory Kościół prawosławny wyznaje pochodzenie Ducha Świętego „od Ojca przez Syna”, czyli odmiennie niż my – „od Ojca i Syna”.
Cała trudność przyjęcia prawdy o Trójcy Świętej polega na tym, aby nie mieszać Osób Bożych, a jednocześnie nie rozdzielać ich istoty, czyli czcić jednego Boga w Trójcy, a Trójcę w jedności. Pouczał o tym symbol wiary „Quicumque”, zwany też „atanazjańskim”, pochodzący z V w.: „Jaki Ojciec taki Syn, taki Duch Święty: niestworzony Ojciec, niestworzony Syn, niestworzony Duch Święty; niezmierzony Ojciec, niezmierzony Syn, niezmierzony Duch Święty; wiekuisty Ojciec, wiekuisty Syn, wiekuisty Duch Święty: a jednak nie trzej wiekuiści, lecz jeden wiekuisty, jak i nie trzej niestworzeni ani trzej niezmierzeni, lecz jeden niestworzony i jeden niezmierzony”.
A symbol toledański z 675 r. pouczał: „Mamy mówić nie „potrójny” Bóg, ale „Trójca”, i tak winniśmy wierzyć. Wyrażenie, że w Bogu Jedynym jest Trójca, nie jest właściwe. Należy mówić, że Bóg Jedyny jest Trójcą”.
Chwała Tobie, Trójco Święta!
Na świadomości trynitarnej kształtują swoje życie duchowe wspólnoty zakonne, a dla członków Zakonu Przenajświętszej Trójcy stanowi ona centrum duchowości. Ta wspólnota klerycka powstała w 1193 r. Założył ją Francuz, św. Jan de Matha po wizji mistycznej, której doświadczył podczas sprawowania Eucharystii. Trynitarze szybko rozpowszechnili się, zwłaszcza w Europie, w okresie zmagań Zachodu z islamem: wielbiąc Trójcę Świętą, zabiegali o uwolnienie chrześcijan z niewoli mahometan.
W XVI w. przeprowadzono reformę, w wyniku której w Hiszpanii powstała gałąź trynitarzy reformowanych bosych. Obecnie żyje w świecie kilkuset duchowych synów św. Jana de Matha, którzy pod hasłem: „Gloria Tibi Trinitas et captivis libertas!” – Chwała Tobie Trójco, a jeńcom wolność! – niosą pomoc ludziom cierpiącym prześladowania dla Chrystusa i Kościoła, ubogim, opuszczonym, więźniom, chorym. Staraj również nieść Dobrą Nowinę ludziom niewierzącym.
Na ziemie polskie sprowadził trynitarzy 1685 r. Jan Kazimierz Denhof, opat cystersów w Mogile pod Krakowem. Ich liczba szybko doszła do sześciuset zakonników. Powstała osobna prowincja skupiająca trzydzieści klasztorów. Organizowali wyprawy w celu wykupienia Polaków z rąk Turków, Tatarów oraz Kozaków. Dzięki ich działaniom na Krymie, w Bakczysaraju czy Konstantynopolu setki jeńców odzyskało wolność. W 1989 r. trynitarze w Polsce odrodzili się, a swój dom zakonny mają w Budziskach koło Połańca w diecezji sandomierskiej.
Z Trójcą Świętą przez życie
Mniej lub bardziej świadomie wielbimy Trójcę Świętą całym swoim życiem: w każdym wyznaniu wiary (Credo) i doksologii (Chwała), a także wtedy, gdy kreślimy najczęściej wykonywany gest chrześcijański – znak krzyża. Jego trynitarną głębię doskonale wyraził w jednej z katechez założyciel Towarzystwa Jezusowego św. Ignacy Loyola: „Czyniąc znak krzyża świętego, dotykamy ręką głowy, co oznacza Boga Ojca, który od nikogo nie pochodzi. Kiedy potem dotykamy ręką ciała (brzucha), oznacza to Syna Jego, Pana naszego, który pochodzi od Ojca i zstąpił do łona Przenajświętszej Dziewicy Maryi. Kiedy znów kładziemy rękę na jednym i na drugim ramieniu, oznacza to Ducha Świętego, który pochodzi od Ojca i od Syna. A kiedy nasze ręce składamy razem, oznacza to, że trzy Osoby są jedną istotą. Kiedy zaś znaczymy krzyżem nasze usta, oznacza to, że w Jezusie, Zbawicielu naszym i Odkupicielu, jest Ojciec i Syn i Duch Święty, jeden jedyny nasz Bóg, Stwórca i Pan, i że Bóstwo nigdy nie było oddzielone od ciała Chrystusa w (czasie) Jego śmierci”.
Czy to nie paradoks, że powszedni gest naszej wiary wyraża najgłębszą tajemnicę chrześcijaństwa? Od VI w. wszedł zwyczaj żegnania się trzema palcami, dla symbolicznego wyrażenia prawdy o Trójcy Świętej, a od XII w. znak krzyża czyniono już całą dłonią: od czoła do piersi i od lewego ramienia do prawego. Praktyce tej towarzyszy od wieków inwokacja trynitarna, najstarsza formuła ewangeliczna: „W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego”.
Jako chrześcijanie wędrujemy więc z imieniem Trójcy Świętej od chrztu aż po swe ostatnie tchnienie, przywołując je w najważniejszych i najbardziej uroczystych chwilach życia.